Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy po ulewnym weekendzie wróciłam do pracy, a koleżanki zapytały mnie, gdzie byłam na wycieczce. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przecież lało bez przerwy cały weekend!
Tak jak mówi norweskie przysłowie "Ut på tur, aldri sur" nigdy nie "skwaśniejemy", jeśli będziemy odbywać wycieczki. Chciałabym omówić moje ostatnie odkrycie na przykładzie naszych samochodowych wypadów nad Hardangerfiord.
Lubimy jeździć tam z Bergen autem i także autem zwiedzamy te okolice, dlatego że fiord ten ma ładne punkty widokowe z drogi, a poza tym jest dość mocno zabudowany domami i domkami wczasowymi. My nie chcemy wchodzić ludziom na podwórka, żeby porobić zdjęcia fiordu, więc korzystamy głównie z punktów widokowych. Wszystko jest w porządku, gdy pogoda jest obiecująca. Góry widać ładnie i zdjęcia wychodzą dobrze.
Dla Polaka celem wycieczki nad Hardangerfiord jest oczywiście nieskazitelny Hardangerfiord. I biada temu miejscu, jeśli pada! Wtedy jesteśmy źli i zrezygnowani. Miały być widoki, a tu co? Nic nie widać, czubki gór schowały się pod chmurami no i ten deszcz. Z poczuciem klęski myślimy sobie, że ze zdjęć na facebooka nic nie będzie.
Dla Norwega celem takiej wyprawy jest wycieczka sama w sobie od początku do końca. To że pada, znaczy, że trzeba zabrać ze sobą odzież przeciwdeszczową i dobre buty. To że mocno albo długo pada, znaczy, że po drodze zobaczymy wodospady, których w słoneczną pogodę nigdy byśmy nie zobaczyli, bo po prostu by nie powstały!
Droga do Hardanger jest ciekawa, to trzeba przyznać. Można z niej zobaczyć "spichlerza Norwegii" - miejsca o najłagodniejszym klimacie, nadającym się do upraw i sadownictwa, gdzie wiosną jest już lato. Dwadzieścia kilometrów dalej ośnieżone szczyty gór i narciarze w maju. Z tego miejsca płynie nauka, że to wycieczka jest celem samym w sobie, a nie punkt końcowy. A co z tym moim odkryciem? Odkryłam, że mam więcej zdjęć z drogi nad Hardangerfiord, niż znad samego fiordu, który objeździłam już kilka razy z każdej strony, nie tylko w "ładną" pogodę. Oto kilka z nich:
Jak wybrać trasę, żeby była równie ciekawa, co cel podróży? Moja podpowiedź: korzystajcie ze strony ut.no. Są tam pokazane i szczegółowo opracowane trasy w Waszej okolicy, stopień trudności, ukształtowanie terenu, czas przejścia, dokładny opis itp. My korzystamy bardzo chętnie, zwłaszcza, że można sobie stamtąd wydrukować mapę. Jak już pisałam w innym poście, oznakowanie szlaków nie jest najmocniejszą stroną Norwegów, więc dobra mapa i wskazówki w nieznanym terenie są na wagę złota. W ut.no najfajniejsze jest to, że tras jest mnóstwo i nie są standardowe. Oznacza to, że możemy ominąć tłum turystów i zagłębić się w dziką i nieznaną Norwegię.
HArdangerfjord to bajka. Miejsce z magicznym klimatem, do którego uwielbiam wracać. Zazdroszczę, że mieszkacie tak blisko ;-)
OdpowiedzUsuń