środa, 6 kwietnia 2022

Czy powinniśmy być przygotowani na sytuacje kryzysowe?

 


Wiem, że znajdą się tacy, co zarzucą mi straszenie wojną czy zarazą oraz sianie paniki. Na wstępie chciałabym więc powiedzieć o czym będzie ten post. Będzie to refleksja na temat tego, co kilka razy wydarzyło się nam w samym środku zimy. Post, który miałam napisać już wcześniej ale tego nie zrobiłam. Chodzi o sytuacje kryzysowe. Mają one miejsce na przykład wtedy, kiedy z jakiegoś powodu Twój dom nie funkcjonuje tak, jak zazwyczaj, bo wydarzyło się coś nieoczekiwanego czy coś się zepsuło.

Wyobraź sobie kilka różnych scenariuszy. 

Napadało dużo śniegu, chcesz jechać na zakupy ale nie możesz wyjechać samochodem, bo drogi są nieodśnieżone i jest nawałnica. Nie wiadomo kiedy będziesz mógł pojechać po jedzenie.

Samochód nagle się zepsuł. 

Jesteś w domu sam i skręciłeś sobie kostkę. Nie możesz pojechać odebrać dzieci ze szkoły ani na zakupy. 

Dostajesz wiadomość że przez dwa dni nie będziesz mieć prądu. 

Albo dostajesz informacje że do wody w sieci dostały się niebezpieczne bakterie i woda jest niezdatna do picia. 

Na drogę spadło wielkie drzewo i droga jest nieprzejezdna.

Sam widzisz, że nie potrzeba apokalipsy, żeby życie nagle wywróciło się do góry nogami. 

A teraz wyobraź sobie, że mieszkasz w górskim klimacie, ze sztormami i w miejscu, do którego prowadzi jedna droga przez wąski most. I jest zima. I masz wszystko na prąd. Ogrzewanie, pompa do wody ze studni, oświetlenie, gotowanie i wszystko w kuchni, łącznie z płytą indukcyjną jest na prąd. I nie ma prądu do odwołania, bo gdzieś wiatr zwalił drzewo na kable z prądem. Albo stało się to w kilku miejscach na raz. Dostajesz sms od gminy, że dziś, za godzinę wyłączą prąd w związku z naprawami linii elektrycznej. 

Jest zima. Ciemno jest przez większość dnia. Póki widno, idziesz po drzewo do kominka. Będziemy siedzieć w salonie. Jest weekend, więc samochodów, które też są na prąd, nie będziesz używać i tak. Pojedziesz tylko do sklepu po świeczki, zapałki i latarkę, chrupkie pieczywo. Sprawdzasz leki i artykuły higieniczne, np. pieluchy, czy masz zapas. Woda w butelkach, dziewięć litrów na każdego domownika. Baterie, zapas opcji obiadów na kilka dni. W sklepie dowiadujesz się, że nie ma już papieru toaletowego, wody i świeczek. Nie ma nigdzie kuchenek turystycznych do gotowana na gaz, bo jest to towar sezonowy, pojawia się w sezonie grillowania, a nie zimą. Możesz zamówić z Internetu, dostawa za tydzień. 

Nie masz agregatu, pompa do wody nie działa. Nabierasz do wiaderek i wanny wodę, żeby móc spłukać po sobie w toalecie i umyć ręce, gdy odetną prąd. I tak siedzisz i myślisz, co jeszcze możesz zrobić. Sprawdzasz, ile masz ciepłych koców. Żeby coś zapisać nie używasz aplikacji w telefonie, by zaoszczędzić na baterii. Szukasz więc kartek i długopisów. Telefony ładujesz na full.

A można było zorganizować się wcześniej. Można było kupić powerbank do ładowania telefonów, kuchenkę z małymi butlami gazowymi, może agregat prądotwórczy. Wodę można było kupić wcześniej i świeczki. To są rzeczy, które mogą stać przez lata w komórce, w piwnicy. Radio na baterię, takie jak mieliśmy w dzieciństwie, to też byłoby coś. W końcu, jak szlak trafi i prąd i wodę i Internet, to wszelkie informacje będą dostępne przez radio. Już zaczynamy myśleć w kategoriach zbliżającej się katastrofy humanitarnej, kiedy pyk! wrócił prąd. 

Ale sąsiednie wyspy nie miały prądu przez trzy dni. Teraz wyobraź sobie trzy dni w zimnie, bez wody, bez możliwości ugotowania i podgrzania sobie czegokolwiek. I mrok i szalejący sztorm. I wyobraźcie sobie, że nikt się nie skarżył. Nikt nie umarł, nie było rannych. Nie było nawet mowy w gazetach o tym. Świat nie zwrócił nawet na to uwagi. 

Bo Norwegowie mają długą tradycje szykowania się na takie kryzysowe sytuacje. Im dalej od sieci sklepów, komunikacji miejskiej, tym bardziej świadomi jesteśmy, że nic na świecie nie jest stałe. Odkąd pamiętam, dostawaliśmy raz do roku od gminy ulotki z opisem tego, co powinniśmy mieć w domu. Oprócz rzeczy, trzeba pamiętać, że w kryzysie potrzebujesz sieci kontaktów sąsiedzkich, znajomości ludzi wokół Ciebie. 

Czy powinniśmy być przygotowani na sytuacje kryzysowe? Tak, ale bez przesady. Każdy z nas ma w domu jakieś jedzenie, ciepłe ubrania. Należy mieć wodę, baterie, świeczki, latarkę, zapasowy gaz czy kuchenkę na gaz, jeśli masz indukcję. Powinniśmy mieć zawsze dostęp do alternatywnego żródła ogrzewania i pamiętajmy, żeby dobrze żyć z sąsiadami. 

My w tym roku będziemy już lepiej zorganizowani. A Wy?