W poprzednim poście z tej serii, którego możesz zobaczyć tu, pokazywałam, jak wygląda zderzenie nowicjusza z norweską rzeczywistością. Zapraszam na ciąg dalszy!
# Neutrogena. Po co będziesz brać kremy z norweską formułą z Polski, skoro jedziesz do ojczyzny tychże kremów, prawda? Nieprawda. Formuła kremu jest norweska, a firma amerykańska. Sami Norwegowie kupują te kremy w aptece i mają bardzo ograniczony wybór. Jeśli ktoś w tym kraju jest w ogóle zainteresowany produktami tej marki, to zamawia je sobie raczej w sklepie internetowym, zagranicznym oczywiście.
# Pieszy na pasach. Norwegowie biegają po pasach na czerwonym świetle, a Ty stoisz i grzecznie czekasz na zielone. Ależ oni są nieostrożni, prawda? A może jednak nie? Okazuje się, że jeśli nie stwarzasz zagrożenia dla aut, możesz przejść na czerwonym! Boisz się się wejść na pasy, bo skąd wiadomo, że auto się zatrzyma? Zatrzyma się zanim się zastanowisz, czy chcesz przejść. Nawet, gdy nie przechodzisz na pasach. A tutejsza policja nie zajmuje się łapaniem groźnych przestępców przekraczających jezdnię z dala od zebry.
# Uwaga na mosty! Są w Norwegii takie miejsca, gdzie zdjęcia wychodzą cudownie, zwłaszcza na mostach zawieszonych pomiędzy wyspami. Znajomy znajomego postanowił przejść się na najbardziej spektakularny most w okolicy, łączący Bergen z wyspą Askøy, by sfotografować fiord. Od razu przyjechał radiowóz, a policja spytała go, dlaczego tędy idzie i dlaczego nie ma na sobie kamizelki odblaskowej! Bez niej nie można przekraczać pieszo tego mostu. O co w tym chodzi? Wyobraźcie sobie, że akurat ten most wybierają samobójcy, dlatego że skok z niego nie daje żadnych szans na przeżycie. Most jest oczywiście monitorowany całodobowo.
Tak, to ten most, z widokiem na Askøy.
# Szukasz domów z trawą na dachu w dużym mieście i nie ma. Jednak im dalej od większych miast, tym więcej tradycyjnej, wiejskiej zabudowy. Norwegowie mówią, że dopełnieniem obrazu wsi powinna być jeszcze koza na dachu. Niestety nie udało mi się nigdzie znaleźć takiej osobliwości, ponieważ na norweskiej wsi nie wypasa się już kóz, tylko kręci turystyczny biznes. Obecnie domki wczasowe za miliony koron, a nawet sklepy, też buduje się z trawą na dachu. Zwłaszcza gdy leżą one w turystycznych miejscowościach. Tu trawa nad Hardangerfiordem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz