środa, 8 stycznia 2020

Praktyczny i tani pokój dla dwulatka




Normalnie nie robię takich rzeczy, nie pokazuję wszem i wobec zdjęć domu. Chciałabym jednak podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat urządzania pokoju małym dzieciom. Bo internet kusi pięknymi i drogimi eko dekoracjami i trendami, które nie zawsze się sprawdzą u małych dzieci, a potrafią nieźle nadszarpnąć budżet. Dzielę się więc tym, co u nas się sprawdziło - dla innych, którzy być może nie wiedzą, jak urządzić małemu dziecku pokój.


Pokój dziewczyn to było najtrudniejsze miejsce do urządzenia i chyba daliśmy radę. Udało się osiągnąć dwie rzeczy, mianowicie dzieci lubią się tu bawić i nie robią dużego bałaganu, nawet jeśli się tam nie sprząta co chwilę. I wcale nie kupowaliśmy im dużo drogich mebli. Chcecie zobaczyć, jak nam się to udało?

Na początku w pokoju była duża wbudowana szafa z lustrem, która oczywiście tam została i jest bardzo praktyczna. Były ich dwa łóżeczka, stary materac na podłodze oraz góra zabawek rzucona w kąt. Tak wyglądał ich pokój w pierwszym tygodniu po przeprowadzce.

Obiecałam sobie, że nie będzie kucyków, jednorożców i pudrowego różu. Moje dzieci najbardziej interesują się zabawkiami przypominającymi z wyglądu prawdziwe zwierzęta (pluszowe, małe gumowe,  puzzle ze zwierzętami), klockami Lego i książeczkami. Zaczynają się też bawić w odgrywanie ról, np. karmią pieski pluszowe, jedzą i piją z zabawkowych naczyń.

Zabawne, bo zarzekałam się, że nie kupię im mebli ze znanej szwedzkiej firmy produkującej tanie meble. Żeby nie było, że mają to samo, co wszystkie dzieci. Każdy rodzic przecież chce dać dziecku coś wyjątkowego, a nie to co wszyscy.

No i mają praktycznie wszystko z tego sklepu ;-). Dlatego że te ich meble jednak są wielofunkcyjne i praktyczne. Podoba mi się też ich idea rośnięcia mebli wraz z dzieckiem lub stopniowego zmieniania się wyglądu pokoju dziecka wraz z jego potrzebami. Meble, które ewoluują, zmieniają kształt, rozmiary, funkcje. I są mimo wszystko tanie. Mogliśmy ot tak kupić wszystko co chcieliśmy i dzieci mają wszystko nowiutkie, poza materacem i łóżeczkami.

Chcecie zobaczyć pokój moich bliźniaczek?

Oto pokój naszych dwuletnich dziewczynek. Daleko mu do instagramowych ideałów. Nie dorasta on też do fantazji dizajnerów i modnych ekorodziców. Jednak to nie rodzice, specjaliści modowi i dizajnerzy będą w takim pokoju spać i się bawić, tylko dwulatki.





Po lewej ich stare łóżeczka, otwarte, z barierkami, żeby żadna z dziewczyn nie spadła na podłogę ... i nie spadła jak do tej pory.


W razie czego jest materac, który zamortyzuje upadek. Jest on bardzo praktycznym, łatwym do czyszczenia i wygodnym miejscem do siedzenia. I jest składany. Niestety dziewczyny bardzo głośno protestują, gdy go składam, by odkurzyć pokój. Tak bardzo go lubią. Siadam na nim, gdy czytam im książeczki. Dziewczyny siadają wtedy po moich obu stronach. Na dywanie byłoby nam twardo, nasze dzieci nie lubia siedzieć na dywniku. Gdy rozkładam im namiot, to też na materacu. Wtedy dzieci chętniej w nim przebywają, bo nie siedzą na zimnym i twardym podłożu.

W wózku na kółkach mają książeczki. Książeczki są zdewastowane i pogryzione ale postanowiłam, że dziewczyny powinny miec do nich dostęp kiedy zechcą. Wózek nocuje pod stolikiem, a w dzień jeździ tu i tam.


Mam w planie domalować wózkowi oczka, bo z tyłu ma ogon. Można coś nakleić ale naklejki u nas jeszcze nie sprawdzają się, są zrywane i zeskrobywane namiętnie.




A teraz regał i kuchnia. To tak na prawdę dwa meble, mieszczące zabawki dziewczyn. Wybraliśmy drewniane, bo dzieci lubią poniszczyć meble, na których widać potem rysy. Dziewczyny, gdy nauczyły sie stać, gryzły barierki łóżeczek, które były pomalowane białą farbą. Nauczeni doświadczeniem z pogryzionymi łóżeczkami, kupiliśmy meble nieco droższe, w kolorze drewna i nielakierowane. Liczymy na to, że ewentualne zadrapania i zarysowania będą mniej widoczne. Bo zgryzanie i zjadanie farby z mebli już im chyba w tym wieku nie grozi :-).



Oba meble trzeba przymocować do ściany. Dzieci lubią wchodzić na niskie regały. Nasze namiętnie oglądają morze i ulicę przez okno. Zamiast więc zabraniać im nieustannie wchodzenia na meble, lepiej kupić niskie i je zabezpieczyć. W regale są kolorowe wysuwane plastikowe szufladki. W każdej z nich znajduje się inny typ zabawek. W dużej pluszaki, w małych klocki gumowe, Lego, w innej karty do zabawy, w innej zabawki interaktywne i tak dalej. Zabawek nie jest dużo i obie dziewczyny doskonale wiedza gdzie co jest. Nie wysypują więc wszystkiego, co mają, by znaleźć jedną zabawkę. To sprawia, że w pokoju panuje porządek. Gdy przez jakiś czas nie sprzątam w ich pokoju, widzę zazwyczaj porozsypywane zabawki z dwóch plastikowych półeczek, np. klocki gumowe i lego.  Część jest w łóżeczkach, część w ich kuchni, na podłodze i stoliku. Posprzątanie tego zajmuje około minuty lub dwóch, bo są to niewielkie ilości zabawek. Gdyby dzieci miały jedno lub dwa wielkie pudła z zabawkami, wysypane na podłogę byłoby zawsze wszystko, a one nie wiedziałyby, czym się chcą bawić. Dzięki naszemu systemowi, wiem też doskonale, czym dzieci się bawią najczęściej. Mogę więc przynieść z piwnicy i włożyć do półek więcej tego, co je aktualnie interesuje, a zabrać rzeczy, którymi się nie bawią.


Kupiliśmy kiedyś tanie, czarne ramki na obrazki, które kontrastują z białymi ścianami i są formatu A4. To oznacza, że można dzieciom coś kolorowego wydrukować i powiesić w ramce. Koszt samego obrazka na ścianę jest wtedy praktycznie równy zeru, a ogranicza nas tylko fantazja i ilość tuszu w drukarce. Trzeba tylko pamiętać, żeby zawieszać obrazki na wysokości wzroku dziecka ale też tak, żeby nie dotykało ich i nie targało.


Nie zdecydowaliśmy się na ...

... dywanik. Bo szybko się brudzi i kurzy. Wygląda ładnie ale ja nie chciałabym na tak twardej podłodze siedzieć i się bawić. Dziecko dwuletnie jednak spędza dużo czasu na podłodze.

... namiot tipi. Modny, polecany na blogach i ładny, zabierający dużo miejsca. Dziewczynkom rozastawiam tani, nieduży namiot i jest on hitem przez co najwyżej godzinę. Potem zwijam go, bo dzieci tracą nim zaintereswanie. I jeszcze jedna uwaga ... nie wszystkie małe dzieci lubią namioty.

... produkty w stylu montessoriańskim. Wiklinowe kosze zamiast plastiku, drogie tekstylia z lnu czy innych naturalnych dodatków, najlepiej ręcznie robione. Ja się zgodzę z tym, że to wygląda stylowo ale nie zapominajmy, że pokój jest dla dwulatków. Moje lubią mi uciekać po jedzeniu z brudnymi buziami i rękami od stołu i biegną prosto do pokoju się bawić. Pokój musi byc praktyczny w utrzymaniu.

... półeczki na książki na wysokości rąk i oczu dziecka. Nie wiem, czy to jest bezpieczne ze względu na kanty. Po drugie dziecko rośnie i trzeba by zmieniać wysokość, ilość półek i wiercić kolejne dziury. A jeszcze istnieje ryzyko wspinania się po takich półkach.

.... lampki nocne. Dzieci wiedzą, że jak jest noc, to jest ciemno, a zimą prawie cały czas jest ciemno, ... chyba że jest lato, to wtedy są białe noce i cały czas jasno. Nasze nie spały nigdy przy lampce i nadal nie śpią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz