poniedziałek, 16 września 2019

Żegnamy wózek bliźniaczy ... ale to nie koniec wożenia się!

To była prawdziwa przyjemność wozić dzieci wózkiem z napędem

Jak pewnie wiecie mamy wózek bliźniaczy kupiony i przerobiony na wózek z napędem elektrycznym.

Pewnego pięknego dnia okazało się jednak, że wózek (nie napęd) szwankuje, bo jest już przeciążony.  Dodatkowo zauważyłam, że dzieci  wyrastają z tego wózka, więc nie opłaca się go reanimować. Trzeba było pomyśleć o czymś innym.

Nasze dziewczyny nie są gotowe, żeby tak po prostu pójść tam, gdzie ja chcę. Nie dają się prowadzić za rączkę, uciekają, nie słuchają, gdy mówię „stój”. Gdybym miała jedno dziecko, mogłabym je próbować przyuczyć do chodzenia za rękę lub obok. W razie, gdyby chciało pójść w inną stronę, byłabym w stanie je złapać. Przy dwójce takich dzieci jest to niemożliwe.

Kupić drugi samochód? Założyć niespełna dwulatkom smycz?

Załóżmy, że żadna z tych opcji nie wchodzi w rachubę. Co wtedy?

Trzeba przerzucić się na jakiś inny środek transportu. Dzieci często wożone w wózkach nie będą miały problemu, żeby się przesiąść do czegoś innego, niż wózek.

Co zamiast wózka?

My mieliśmy dosyć wygórowane wymagania, dlatego, że mieszkamy w miejscu, gdzie są i góry i jest morze. Warunki geograficzno - atmosferyczne nie są przyjazne mamom pchającym wózki.

Zbliża się czas sztormów i zawieruch. Deszcz mamy praktycznie zawsze. Wózek musi chronić dzieci przed wiatrem i deszczem.

A co jeśli spadnie śnieg? U nas nie ma go dużo i pojawia się raczej w styczniu. Prowadzenie wózka po zamarzniętych koleinach nie należy do przyjemności. Dlatego wózek musi mieć porządne koła, ponieważ śnieg nie może być przyczyną, dla której dzieci nie dojadą do przedszkola.

Wózek musi być bezpieczny i widoczny na drodze. Już niedługo będzie ciemno i rano o ósmej i o godzinie czwartej, czy piątej. Mieszkamy na północy Europy. Tu zimą ciemno jest przez większość doby.

Nowy środek transportu musi dźwigać dwójkę dzieci, aż do momentu, gdy same będą mogły chodzić obok mamy czy taty. Kiedy to będzie? Nie wiem. Ile będą miały wtedy wzrostu i ile będą wtedy ważyły? Tego też nie wiem. Wiem jednak, że nasz nowy wózek musi dać radę przy dzieciach starszych, niż dwa i pół latka. Wiem, że trzylatki też mogą mieć problemy z wchodzeniem na wysoką górę lub z pokonaniem trasy dłuższej niż kilometr na piechotę.

Nasz nowy wózek musi być wielofunkcyjny. Musi dać radę i podczas wielogodzinnej wyprawy do Ikei, i na wielogodzinnej wycieczce leśnym duktem oraz po nierównym terenie. Musi mieścić się do niezbyt dużego bagażnika samochodu pięcioosobowego.

I jeszcze najważniejsze: nasz nowy wózek musi być codziennie sprawny i gotowy na wszystko. Tak żeby jedna dorosła osoba mogła sobie poradzić z dwójką, już nie malutkich dzieci, w każdych warunkach, również w komunikacji miejskiej.

Kupiliśmy więc ….

… przyczepkę rowerową.

Przyczepka jedzie pod stromą górę po dostarczeniu dzieci do przedszkola

Używamy jej póki co tylko jako wózka. Przyczepka spełnia wszystkie wymienione wyżej wymagania. My jesteśmy bardzo zadowoleni. Jest dużo lżejsza niż nasz bliźniaczy wózek. Ma z tyłu dwa duże dwudziestocalowe koła, a z przodu można zamontować malutkie skrętne kółko, które sprawdza się w galerii handlowej i w komunikacji miejskiej, gdzie taki wózek nie zajmuje więcej miejsca, niż zwykły wózek bliźniaczy, a przy tym jest maksymalnie zwrotny.

Na nierówne chodniki i podjazdy sprawdza się duże przednie koło. Wózek trzyma się doskonale drogi i nie lata na boki. Można pchać go pod górę i z góry i jest to bezpieczne. To duże koło w naszym modelu przyczepki ma pewną zaletę, dla mnie nieocenioną. Poza zwykłym nożnym hamulcem, ma porządny tarczowy hamulec ręczny. Nie wyobrażam sobie schodzenia z mojej stromej  góry po mokrym asfalcie bez hamulca ręcznego.

Przyczepka ma fajny, duży bagażnik z tyłu. Trzymam w nim na razie tylko koło. Wymiana jednego na drugie jest bardzo szybka. Mi zajmuje około minuty lub dwóch, bo nie mam jeszcze wprawy.


Nasze pierwsze wyjście z wózkiem - przyczepką było do Ikei, a potem do przedszkola.



Dzieciom się podoba i mi też, ponieważ dzięki zabudowanym bokom, nie zgarniają towaru z półek. Jak będę je zabierać z przedszkola, to będą brudne jak dwa dziczki ... wtedy założę przyciemnioną siatkę i nie będzie ich tak bardzo widać :-)

I tak oto z matki brzęczącej stałam się matką pchaczką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz