piątek, 21 stycznia 2022

Na wyspie obfitości

 

Takie tam zza krzaków koło mnie

Pierwszy miesiąc w naszym nowym, starym domu za nami. Dom jest z 1967 roku. Rok wcześniej wybudowano most, który prowadzi na wyspę. Most jest wiszący, co oznacza, że kiedy bardzo wieje, trzeba mocno trzymać kierownicę i jechać środkiem. I jest mega wąski. Ale już raz udało mi się minąć z innym samochodem, chociaż mąż się śmiał, że składałam lusterka :) Zaraz za mostem zaczyna się dzicz :)



Wyspa, na której mieszkamy nazywa się Strøno. Jest największą wyspą w naszej nowej gminie, do której się przeprowadziliśmy. Nawet najstarsi jej mieszkańcy nie wiedzieliby skąd i od czego pochodzi jej nazwa, gdyby nie kroniki w bibliotece miejskiej na stałym lądzie. 

A w kronikach napisano różne ciekawe rzeczy. Nazwa pochodzi ze staronordyckiego języka, i oznacza miejsce w którym coś zdobędziesz, czy też wygrasz. Nie chodzi tu o wygraną na loterii, lecz możliwość upolowania dzikiego zwierza w gęstych lasach lub złowienia dużej ilości ryb w wodach dookoła wyspy. 

Coś w tym chyba jest, bo i archeologowie nie wracają z wyspy z pustymi rękami. Znaleźli w 1916 roku przyrządy do wędkowania z epoki lodowcowej, co oznacza, że na wyspę przypływali tu oraz mieszkali ludzie już w paleolicie. Znaleziono sprzęt łowiecki z czasów późniejszych, ruiny domów, a i dwa groby wikingów też tu rozkopali. Jeden w naszej osadzie, na północno wschodniej części wyspy, a drugi w osadzie południowej, gdzie tak jak dawniej, tak i dziś mieszkają ludzie. Ciekawa jestem, czy będą kopać dalej, bo przecież nie możliwe jest, że na tej wyspie mieszkało i zostało pochowanych tylko dwoje ludzi :) 

Dziś nadal są tu wspaniałe łowiska, ludzie łowią tu ryby od zawsze. A gdyby zajechać dalej, wąską drogą na południe wyspy, spotkacie być może ludzi ze strzelbami. To lokalni myśliwi.

W Internecie cisza na ten temat. Oprócz informacji turystycznych nie znajdziecie o tym nic, w żadnym języku, zapewniam Was. No i nie ma nic o tym, gdzie ci wikingowie leżeli, niestety :(. 

 Taka niepozorna wysepka, coś ponad pięciuset mieszkańców, same lasy i nic więcej. Sklepu nie ma, lampy przy drogach z rzadka, ruch drogowy minimalny. Tylko obok szkoły porządne oświetlenie jest i chodnik, ... i dobrze, że chociaż tam. Gmina nie inwestowała za bardzo w infrastrukturę wyspy, bo upatrzyła ją sobie jako turystyczną destynację. Zgadnijcie zatem, kto finansował lampy uliczne!

W ramach zagadki miejscowy żart lokalny:

"Siedzi mężczyzna na kacu w niedzielę w domu, przy kawie. Łapie się za bolącą głowę i mówi: no nie, nie mam zdrowia na więcej lamp ulicznych."

Tak, to z wpływów z miejscowego baru finansowano część wydatków na lampy :)

Ale nie myślcie sobie, że Strøno to całkowite odludzie. Jest to miejsce niezwykle popularne wśród miejscowych turystów, to znaczy wśród mieszkańców Bergen i Os oraz okolicy. Lokalsi się trochę denerwują, że gmina inwestuje w turystykę a nie w rozbudowę infrastruktury dla mieszkańców. Parking w lesie jest tak wielki, że dla turystów jest więcej miejsc parkingowych, niż wszyscy mieszkańcy razem wzięci mają dla siebie na swoich podwórkach. No ale ... jak by nie patrzeć, wyspa jest ładna. 

Przeprowadziliśmy się tu zimą, więc wieje ... jak to na wyspie. Wokół mnie domy z wielkimi podwórzami, łąki, skały, morze. Mam nadzieję, że i owce wrócą na łąkę u sąsiadów i będziemy je mogli z okna oglądać, tak jak wtedy, gdy zobaczyliśmy ten dom pierwszy raz. Czekam na wiosnę, na lato, żeby zobaczyć wyspę w pełnej krasie. A tymczasem, wrzucam Wam parę fotek, wygrzebanych z zakamarków galerii telefonu. 

Tu zdjęcia z października, kiedy przyjechaliśmy tu na zwiady, zobaczyć co to za odludzie.





A że jesteśmy fanami odludzia, zakochaliśmy się. Grzyby w lesie w pażdzierniku. Jagody też były, serio. Wierzcie lub nie ale u mnie na podwórku jeszcze w listopadzie były grzyby. Teraz grudzień i pierwszy w roku przymrozek:




To droga od domu na wybrzeże. Chociaż ja tam wolę przez krzaki. Stamtąd mam fajny widok z góry. Tak samo z salonu. Między wysepkami kręcą się całkiem pokaźne kutry rybackie, statki transportujące towary oraz wielkie promy. Oglądam je codziennie pijąc kawę. Okazuje się, że tu koło nas mają drogę na skróty z północy na południe, a nie muszą wypływać na pełne morze, gdzie wieje niemiłosiernie i fale wysokie są. Tak ogólnie ... to dopiero się rozglądamy. Jeszcze te sześć kilometrów kwadratowych skały i lasu nieraz nas czymś zaskoczy, zapewne. 

A tymczasem remonty, demolka i kartony po dach w naszych skromnych progach.