piątek, 30 września 2016

Światło w krainie ciemności



Norwegia jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku była bardzo biednym krajem. Wiele obecnie zamieszkałych domów pochodzi właśnie z tego okresu. Ponieważ usługi elektryków były i są bardzo drogie, ludzie samodzielnie radzili sobie jak mogli z trudnym wyzwaniem oświetlenia domów. A że Norwegia nie jest krainą skąpaną w słońcu to każdy chyba wie. Wieczny niż skandynawski i góry, które sprawiają, że na wielu posesjach zawsze jest cień, to jeszcze nic takiego. Musicie sobie uświadomić istnienie nocy polarnej. Ja jeszcze sobie tego nie uświadomiłam ale niedługo na kilka miesięcy zapadnie ciemność. Będzie podobno jakaś godzina lub dwie względnej jasności w środku dnia.

Dlatego chciałam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na temat kreatywnych rozwiązań elektrycznych w Norwegii. Zapraszam Was więc w podróż po ścianach mojego mieszkania.



W moim salonie nie ma włącznika światła ani lampy na suficie. Są tylko trzy gniazdka przy podłodze. Na całe 20 metrów kwadratowych. Dlatego każdą lampę wiszącą na ścianie włącza się osobno, chodząc po mieszkaniu.




Bez przedłużaczy nie dałoby się żyć. Poziom okablowania ścian zarówno pod sufitem, przy framugach jak i na podłodze jest więc bardzo wysoki. Chciałam przy tym zaznaczyć, że moje mieszkanie nie jest wyjątkiem. Tak wygląda standard w starszych budynkach.







Zauważyłam, że podobają się Wam posty - zagadki. Przygotowałam więc zagadkę: kto z Was domyśli się, czemu służą te gniazdka zamontowane pod sufitem w kuchni, korytarzu, łazience lub sypialni? Oczywiście są nie tylko u mnie w mieszkaniu, jest to częste zjawisko tu w Norwegii. Spróbujcie sami zgadnąć. Odpowiedź na pytanie kryje się w tym poście! 


W sypialni pod sufitem 


W kuchni pod sufitem

W ramach sprawdzenia, czy się Wam udało możecie teraz otworzyć filmik:


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz