niedziela, 6 listopada 2016

Co łączy Polaków i Norwegów?

Właśnie siedzę i spoglądam w okno. Jest jesień i pada deszcz. Żółte liście spadają i wcale nie jest zimniej ani ciemniej niż każdej normalnej jesieni. Tylko że jestem w Norwegii i to jest moja pierwsza jesień tutaj. Dla Was zdjęcie z mojego okna:



Bardzo ta jesień podobna do polskiej. A skoro o podobieństwach tu mowa, to pokażę Wam jeszcze więcej podobieństw. I właśnie dziś będzie o tym co łączy Polaków i Norwegów! Dlaczego własnie o tym? Bo warto skupiać się na tym co łączy, a nie na tym co dzieli. Nie tylko po to, by Norwegów polubić ale po to by poczuć się dobrze w innym kraju.



Zupa dyniowa zamiast Halloween.

# Nie przepadamy za obcymi tradycjami. Niedawno było Halloween, to znaczy niby było. Z  trwogą wyczekiwałam dzieci, które przyszłyby po cukierki, bo jak nie, to psikus. Nie miałam cukierków i na szczęście nikt nie przyszedł. A wiedzieliście, że tu ludzie protestują przeciwko temu świętu? Niektórzy wywieszają plakaty informujące, że w tym domu nie obchodzi się Halloween, zapraszamy na julebukken. I mają nawet stronę na facebooku, na której argumentują, że to obce święto i że lepiej byłoby świętować julebukken. Święto to polega na przebieraniu się za postacie bożonarodzeniowe i chodzeniu w okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem od domu do domu i śpiewaniu kolęd. A czy Wy pamiętacie kolędników z dzieciństwa? No właśnie. Norwegowie też wolą kolędników od obcego, komercyjnego święta. Argumentują to tak, że co Halloween trzeba dziecku kupić nowy strój, podczas gdy przy julebukken mogli wykorzystać to, co już mieli w domach. Oczywiście wszędzie są zwolennicy Halloween ale w Polsce są raczej w mniejszości, a w Norwegii jest to coraz mniej popularne święto. Generalnie i Polacy i Norwegowie wolą własne święta, a obce traktują nieco z rezerwą.

Zestaw śniadaniowy.

# Robimy kanapki do pracy. Choć Norwegów stać byłoby na zamawianie sobie lunchu, to i tak każdy bierze "matpakke" do szkoły, przedszkola i pracy. Zazwyczaj jest to zwyczajna kanapka i termos lub bidon. To stara dobra tradycja.

Warzywa i owoce są w Norwegii drogie.

# Jemy z głową.
 Normalny Norweg je chętnie mięso z ziemniakami. No może być do tego jakieś warzywo, ale nie musi. Tak w Polsce jak i w Norwegii dużo się mówi, że jemy za mało owoców i warzyw. No cóż, żadne reklamy i kampanie społeczne nie namówią nas na spożywanie głównie tych produktów, które są kosmicznie drogie. Jednocześnie mamy jako taką świadomość tego, jak należy się odżywiać. Hamburger, owszem raz na jakiś czas. I chociaż Norwegowie bardziej zapatrują się na Stany Zjednoczone, niż na Unię Europejską, to w odróżnieniu od niektórych Amerykanów wiedzą, że kurczak to nie warzywo.

# Kupujemy w lumpeksach. Oczywiście nie jest tak, że każdy Polak i każdy Norweg kupuje ubrania w second handzie. Mamy też różne motywacje. Norweg kupuje dla idei ekologii czyli żeby dobre ubranie nie zostało wyrzucone, tylko jeszcze raz wykorzystane. Pisałam o tym już w innym artykule, który możecie zobaczyć tu. Polak kupuje, żeby mieć coś taniej albo żeby mieć coś oryginalnego. Jednak niezależnie od zasobności portfela Polacy i Norwegowie lubią chwalić się upolowanymi okazjami cenowymi. I dla nas i dla nich sztuką jest kupić coś dobrego tanio.






# Lubimy siedzieć w domu. Norwegowie nie uważają, że dom to miejsce, gdzie się śpi i je, żeby potem wyjść do pracy i spędzić tam cały dzień. Dom ma być strefą odcięcia się od pracy i problemów,  przede wszystkim ma być przytulny i urządzony tak, żeby budził skojarzenia z rodziną i wspólnym życiem. W norweskim domu jest cała masa bibelotów i pamiątek, obrazów i zdjęć. Jest tu ciepło i jasno. Norwegowie, tak jak i Polacy rzadko jedzą "na mieście".


# Załatwianie spraw wymaga wiele czasu. "Ale to długo trwa!" -  myśli Polak, kiedy czeka na jakieś pismo z urzędu, podłączenie do internetu albo jego sprawa w sądzie wlecze się latami. Wyobraźcie sobie, że Norwegowie mają podobnie. Dostawa internetowa to nie jak w Polsce pod same drzwi i za 24 godziny. Na paczkę czeka się minimum dwa tygodnie i odbiera na poczcie. Znajoma opowiadała o Norweżce, która przez dwa miesiące załatwiała wymianę starej pralki na nową. Szukanie pracy też trwa. Jeśli w ogłoszeniu o pracę zobaczycie "snarest": czyli potrzebują kogoś jak najszybciej, znaczy to, że prawdopodobnie wakat będzie wolny za pół roku :) 
Ogólnie po przyjeździe do Norwegii miałam wrażenie, że państwo jest bardzo słabo zorganizowane. To nie to co niemiecki "Ordnung".

Sami widzicie, że jak się chce, można znaleźć wiele wspólnych cech w innym narodzie. A może Wy znacie jakieś podobieństwa? Pochwalcie się w komentarzach. 



Źródło:

http://www.mojanorwegia.pl/zycie-w-norwegii/nie-dla-halloween-tak-dla-julebukk-norwegowie-chca-wracac-do-wlasnych-tradycji-12040.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz